poniedziałek, 21 sierpnia 2017

CAŁE TO KARMIENIE... wpis bardzo osobisty...




Czas temu zakończył się Tydzień Promocji Karmienia Piersią i poczułam ulgę...

O tym jak czasami ciężkie są początki macierzyństwa przekonała się niejedna z nas, i niejedna z nas niejednokrotnie przeżywała chwile zwątpienia. Tym bardziej, że czasami niezależne od nas okoliczności sprawiają, iż wyłączne karmienie piersią pozostaje w strefie marzeń.

Już będąc w ciąży, ze względu na ogromną ilość zalet dla dziecka i dla mnie wiedziałam,  że chcę karmić piersią. Ale jak to w życiu bywa nie przewidziałam tego, iż mój syn urodzi się z krótkim wędzidełkiem języka, do tego,  jak się później okazało nieoperacyjnym.
Zanim jednak pojawiła się diagnoza przeżywałam smutne chwile.
Tymek urodził się przez cesarskie cięcie, więc laktacja przyszła z opóźnieniem. Zadowolona z pojawienia się pokarmu, zrezygnowałam z dokarmiania młodego mlekiem modyfikowanym i cały dzień przystawiałam do piersi, bo ciągle był głodny. Według położnych może za słaby (urodzony w 38 tygodniu) żeby porządnie ssać, a może nerwusek, bo bardzo się piekli, tylko czasami serce mi pękało jak bidulek płaczem domagał się jedzenia. I tak to trwało, do momentu kiedy, przy kolejnym porannym ważeniu okazało się, że waga młokosa znowu poleciała w dół i lekarz zalecił, aby dokarmiać mlekiem modyfikowanym. Nasz pobyt w szpitalu wydłużył się przez to o jedną dobę.
Tak się zaczęło u nas karmienie mieszane.
Nadal przystawiam młokosa do piersi, zaprzyjaźniłam się z laktatorem oraz dokarmiam mlekiem modyfikowanym.

Solidaryzuję się z mamami, które tak jak ja walczą lub walczyły o każdą kroplę mleka,  
i którym podawanie mieszanek nie przyszło łatwo.
Nie traćmy energii na rozżalanie się, cieszmy się macierzyństwem.

Dziękuję wszystkim dobrym, życzliwym duszyczkom za wsparcie, w okresie, kiedy hormony urządzają niezły cyrk w organizmie świeżo upieczonej matki.









   
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz